czwartek, 17 grudnia 2015

Rysy od strony polskiej (2015-07-20)

     Rysy były pierwotnie w planach już w 2014r., lecz plany jak to plany – często rewidowane są przez życie. Tak było i tym razem: tydzień przed planowanym wypadem w Tatry rozwaliłem czerep w Bieszczadach i "działalność" w tych pięknych polskich "pagórach" w ogóle stanęła pod znakiem zapytania, że o późniejszych Tatrach nie wspomnę. Skończyło się na 5 szwach na głowie i na jeszcze jednym tylko bieszczadzkim wypadzie: na Rawki i Krzemieniec.

     Tydzień później (pani doktor ze szpitala w Lesku powiedziała prywatnie, w zaufaniu, że powinienem dać radę :) ) zaatakowaliśmy jednak Tatry, lecz Rysy wymieniliśmy na Świnicę… 2 dni później ściągnąłem z głowy szwy :D

     Ale miało być o Rysach, więc do rzeczy. Wyprawa planowana wcześniej w 2014 została więc „przeniesiona” na 2015. Jurek, kolega z pracy, postanowił też się z nami zabrać. Umówiliśmy się pod Mokiem na poniedziałek 20go lipca. Prognozy nie były zbyt obiecujące. W dodatku w niedzielę wieczorem padało.

     Jurek pojechał w końcu w Tatry z synem i jeszcze w niedzielę weszli od 5-ciu Stawów na Kozią Przełęcz dla rozgrzewki przed poniedziałkiem – „harpagany” ;)
My w poniedziałek wylądowaliśmy na Palenicy Białczańskiej o 5:20 i ruszyliśmy nad Morskie Oko, gdzie mieli czekać Jurek ze Sławkiem. Po 2 godzinach (odległość 9km głównie asfaltową tzw. "ceprostradą") spotkaliśmy się nad brzegiem MOK’a :) Pogoda nie była jakoś powalająca, ale nie ma co wybrzydzać.


Cała ekipa nad Morskim Okiem

     Na Rysy prowadzą znaki czerwone. Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy obchodząc MOKO z lewej strony i powoli nabierając wysokości, aby niebawem znaleźć się nad Czarnym Stawem Pod Rysami (który znajduje się na wysokości  1583mnpm). Przed nami jeszcze prawie 1 kilometr w pionie :)

    Trzy Mięguszowieckie szczyty, królujące nad Morskim Okiem z wolna zaczynają wydawać się coraz mniejsze.















Takie oto cudeńko wypatrzyłem nad Czarnym Stawem.

















 
Z Czarnego Stawu do Buli pod Rysami jest trochę stromiej, trudy za to rekompensują widoki…


Niebawem pojawia się jeszcze Morskie Oko...



Podchodzimy jeszcze wyżej, aż na Bulę i tam robimy „popas”.


Kawałek powyżej Buli zaczynają się łańcuszki i ciągną się praktycznie do szczytu

Biżuteria jak widać oprócz walorów ozdobnych czasem jest też funkcjonalna ;)














Szlak solidnie zaludniony, nie ma się co dziwić – „najwyższy szczyt Polski” skutecznie działa na wyobraźnię…



















Mijamy po drodze Niżne Rysy skąpane w chmurach

Na szczyt wchodzimy skalną „grzędą” mając lewą „Rysę” od której wzięła się nazwa szczytu po prawej stronie,


Pod kopułą szczytową stromość szlaku gwałtownie rośnie i wymaga wciągania się po łańcuchach. Wydaje się nam (jak się później okazuje zupełnie niesłusznie), że gorzej będzie schodzić.

Najpierw wdrapujemy się na niższy polski wierzchołek (2499mnpm), oczywiście wpisujemy się do „księgi” :)


Tutaj widać go już z oddali z drugiego, wyższego, słowackiego wierzchołka Rysów (2503mnpm)


Na słowackim wierzchołku (2503mnpm). Miny z deczka dziwne – wszyscy żują suszone daktyle – podstawowe paliwo :)

Większość wybitnych szczytów od strony słowackiej zasłonięta jest przez chmury, cieszymy się że w ogóle coś widać ze szczytu. Strasznie żałuję że nie widziałem ani Gerlacha, ani Ganku, ani… ale zawsze jest powód żeby wybrać się tu raz jeszcze :)


Tutaj widok na Wielki i Mały Żabi Staw Mięguszowiecki


Popradzka Kopa


Polski wierzchołek Rysów




     Po nasyceniu się widokami z góry pora wracać – wracamy niestety tą samą drogą, bo samochód został w Palenicy. Jest też możliwe zejście na stronę słowacką – 0,5h od szczytu jest słowackie schronisko „Chata pod Rysami”. Droga słowacka jest nieporównywalnie mniej stroma i trochę przypomina szlak na Babią górę (Diablak) :)

Pogoda podczas schodzenia jeszcze lepsza…


Znów Niżne Rysy...
















Schodząc w dół obserwujemy poczynania wspinaczy na Żabim Koniu…

















Ze zdobywcami udało mi się parę dni później skontaktować i przekazać zdjęcia zrobione „z dołu”. Jaki ten świat mały...


















Bula pod Rysami w całej okazałości…




















Chwila zadumy ;)


Mała impresja…


Poniżej buli już mniej stromo


Czarny w słońcu nabiera ciekawszej barwy… o dziwo nie czarnej :D




Żabi Kapucyn i Żabia Lalka


"Plaża" nad Morskim Okiem, niektórzy się nawet kąpali. Brak słów.


A w Morskim Oku pływają sobie pstrągi… jeszcze pływają

     W schronisku nagrodziliśmy się zimnym browcem za "kawał dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty" :D Po czym pożegnaliśmy się z Jurkiem i Sławkiem – oni wracali z powrotem do „5’ki”, a my poczłapaliśmy jeszcze 9km „ceprostradą” do samochodu pozostawionego na Palenicy. Świetnie się z Wami chłopaki wędrowało - trzeba to jeszcze powtórzyć!


     Pozostało podsumowanie: wyprawa bardzo ciekawa widokowo, ale bardzo eksploatująca fizycznie. Szlak ma (z/do Palenicy) około 25km długości lecz dużo ważniejsze jest przewyższenie, które wynosi ok. 1600m, więc całkiem sporo i wierzcie, że daje to w kość. Nam zeszło 12h, ale trochę zmarudziliśmy w obie strony pod Mokiem i na szczycie. Szlak jest dobrze ubezpieczony więc, gdy jest suchy wydaje się (nasze subiektywne odczucia) być całkiem bezpiecznym.


Profil wysokościowy trasy wykonany przy pomocy mapy online na http://mapa-turystyczna.pl – gorąco polecam, sam z niej często korzystam, aby na piechotę nie liczyć długości przejść czy ich orientacyjnych czasów. Jest też wersja smartfonowa appki na Androida, wg mnie już dużo mniej wygodna i funkcjonalna. Naszą trasę znajdziecie tutaj: http://mapa-turystyczna.pl/route/36i

      My z Jolą na drugi dzień leżakowaliśmy „kopytami do góry”, a Jurek ze Sławkiem weszli z 5ciu Stawów (gdzie nocowali) na Zawrat, po czym przez Świnicę na Kasprowy. Pisałem już wcześniej, że to „harpagany”???


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz