środa, 16 grudnia 2015

Alpspitze (2628m), Alpy Bawarskie (2015-08-14)



    Pomysł wypadu w Alpy Bawarskie zrodził się przy dobrej whisky, podczas Sylwestra 2014 :) po propozycji przyjazdu do Monachium na Oktoberfest. A że Oktoberfest odbywa się we wrześniu, więc wydawało mi się (jak się później okazało - całkiem słusznie), że w Alpach Bawarskich o tej porze może leżeć śnieg, więc pomysł „skręcił” (nie muszę chyba dodawać za czyją sprawą) w kierunku wyjazdu z celem czysto „górskim”, nie zaś (albo raczej „nie tylko”) imprezowym - w sierpniu, nie we wrześniu 2015. Taki sylwestrowy plan na Nowy Rok. Przez chwilę brany był pod uwagę zamiast Alpspitze (2628mnpm) szczyt Zugspitze – 2962mnpm („dach” Niemiec), ale postanowiliśmy, że pierwszy alpejski cel nie powinien być chyba zbyt ambitny (BTW: szlak na Zugspitze wiedzie przez lodowiec Höllentalferner, na który przydałby się raki, których nie mamy…).

    W nowym roku przystąpiliśmy do pierwszych skromnych przygotowań, tzn. zakupu sprzętu ferratowego (kaski, uprzężę i lonże), przeglądania filmików na sieci i szukania map. Jako, że lubię mieć mapę terenu, w który się wybieram to sprawiłem sobie oryginalną niemiecką mapę "WK D4 Garmisch-Partenkirchen Wettersteingebirge Werdenfelser Land" wydawnictwa Freytag & Berndt. Pokrywa ona praktycznie cały interesujący nas obszar Alp Bawarskich.

    Nadszedł wreszcie długo wyczekiwany wyjazd… a potem na miejscu oczekiwanie na okno pogodowe (wyjechaliśmy w środę w nocy, a wrócić mieliśmy w niedzielę). W oczekiwaniu na upragnioną pogodę (dnia przyjazdu, choć bardzo pogodnego, ze względu na zmęczenie związane z podróżą nie braliśmy pod uwagę) zwiedzaliśmy atrakcje monachijskiej ziemi, m.in.:

Olympiahalle
















Olympiaturm – liczącą 291m wieżę, na którą nie omieszkaliśmy wjechać :)

















Muzeum BMW, tu wcześniej widziane z Olympiaturm

















Czy też Stare Miasto (Monachium)

















    Jednak główny cel wyjazdu był jeden – Alpspitze. Pogoda w końcu okazała się łaskawa w piątek, więc z samego rana zapakowaliśmy się w samochód i wybraliśmy się do Garmisch-Partenkirchen.


Apetyt rósł wraz z postępującymi zmianami scenerii za oknem. Wszystkim (czyli całej trójce) udzielała się euforia i dobry humor.

     100km autostradą minęło  szybko i wygodnie. Na miejscu pod samą dolną stacją kolejki dużo wolnych, do tego DARMOWYCH parkingów (u nas w Zakopcu coś nie do pomyślenia).


Dolna stacja kolejki na Osterfelderkopf pod Alpspitze

    W kasie zameldowaliśmy się krótko przed 8-mą i wyobraźcie sobie, nie było żadnej kolejki do kolejki, jaką znamy z Kuźnic (że o możliwości wjazdu na górę przed 11tą bez wcześniejszej - kilka dni wcześniejszej rezerwacji nie wspomnę). Kupiliśmy bilety (koszt 26EUR za osobę góra+dół) i chwilę później siedzieliśmy w kolejce w drodze na Osterfelderkopf. Zdecydowaliśmy się „mniej ciekawą” i czasochłonną część trasy „pokonać” kolejką, gdyż późnym popołudniem zapowiadano burze. Widoki świetne :)


Południowe Garmisch-Partenkirchen widziane z gondoli kolejki Alpspitzbahn
Po wyjechaniu na Osterfelderkopf oczom rozochoconego człeka ukazuje się taki oto bajeczny widok:


     Chwilkę spędziliśmy na platformie widokowej Alpspix, ale że widoczne z niej doliny zasnute były mgłą, nie za bardzo było co z niej podziwiać…

    Na znakowskazie „Alpspitz ferrata für Geübte” – jako że po kilku już poważniejszych przygodach tatrzańskich za takowych (czytaj „wprawionych” w bojach) mieliśmy się, więc bez zbędnej zwłoki ruszyliśmy w kierunku ferraty.

Początek szlaku to 2 drabinki:















 Dziewczyny na początku trochę z rezerwą... ale po chwili śmigały już jak rącze łanie :)































Drabinki to totalny lajt, groźnie tylko wyglądają z dołu


















Widoki po drodze zapierają dech w piersiach

     Po prawej stronie majaczy szczyt Zugspitze (najwyższy szczyt Niemiec, czyli ichniejsze "Rysy" :)  z wyraźnie widocznym lodowcem u podnóża.

Zugspitze (2962m)


Im wyżej tym lepsze widoki…


Żelastwa na na ferracie nasadzono z dużym naddatkiem (z 2/3 zabezpieczeń „normalny” tatrzański turysta nie korzysta :) Jest nawet anegdota na ten temat, że planowano kiedyś wybudować kolej zębatą (podobną do tej, jaka oprócz 2 linowych istnieje na Zugspitze) lecz ze względu na liczne i zdecydowane protesty ekologów temat zarzucono. Zgromadzoną już wcześniej stal postanowiono więc wykorzystać przy budowie Alpspitz-ferraty. Idąc tą „żelazną drogą” ma się wrażenie, że to nie anegdota tylko autentyk ;)















Miejscami docenia się jednak obecność stalowego traktu - przynajmniej nie trzeba obawiać się o dziewczyny ;P





































































 W kopule szczytowej…


















A „co robi otchłań? Otchłań czeka…” :)
















Cała ekipa na szczycie Alpspitze (2628mnpm).
















     
Po niecałych 3h od wyruszenia z Osterfelderkopf zameldowaliśmy się na szczycie. Tempo nie było jakoś przesadnie duże, więc pewnie tę drogę dało by się zrobić w 2h, tylko po co? Jeśli wokół takie widoki i niepowtarzalna możliwość „focenia” :)


Najwyższy punkt szczytu znajduje się w 2-giej (przeciwnej do krzyża) części wierzchołka.

     Na szczycie żadnych tłumów – spotkaliśmy tylko starszego pana z Niemiec. Po małej „szamie” (królowały kabanosy wędzone i suszone daktyle) i nasyceniu się widokami ze szczytu, trzeba było schodzić. Zwłaszcza że pogoda zaczęła się już powoli zmieniać. Schodząc spotkaliśmy podchodzące jeszcze panie z Wrocławia widziane wcześniej na parkingu :) pozdrawiamy!



     Z całej wyprawy mam trochę materiału filmowego, dzięki temu żółtemu maleństwu na moim kasku, więc pewnie kiedyś w końcu coś z tego zmontuję i udostępnię…

     W dół wyruszyliśmy też ferratą. Pierwotny plan zakładał trawers północnej ściany Alpspitze (tzw. Nordwand), ale ogromne, strome i ruchome piargowisko szybko odwiodło nas od tego pomysłu.


Dwie połówki tego samego jabłka :)

     Po drodze spotkaliśmy kilka osób (widać Niemcy nie mają w zwyczaju wychodzić wcześnie w góry, albo przestraszyły ich prognozy...)







Jeszcze parę „kroków” w dół i czeka nagroda :)















No dziewczyny, zrzucamy fatałaszki:) 

...nie to jeszcze nie nagroda :)


















Rozkoszowanie się wspaniałymi darami tej ziemi, czyli tym co Niemcy mają najlepsze – jeden z moich faworytów to ciemny Franziskaner…

     Kolejką w dół - podobnie jak w górę: 5 minut oczekiwania, wsiadasz i zjeżdżasz :) W drodze powrotnej do Monachium już snuliśmy plany, że trzeba będzie się jeszcze koniecznie wyprawić na Zugspitze. 

     Podsumowując wyprawa bardzo udana, droga łatwa, lecz wymagająca w kopule szczytowej odporności na ekspozycję, miejscami całkiem sporą.


Zapis trasy z Endomondo... ta prędkość max. to coś nie "ten teges" :)



 

8 komentarzy:

  1. lecz wymagająca w kopule szczytowej odporności na ekspozycję, miejscami całkiem sporą.
    Mozna jasniej?��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcie powyżej podpisane "jak dwie połówki jabłka" powinno wszystko wyjaśnić :)

      Usuń
  2. Super sprawa i piękne zdjęcia. Ja wchodzilam na Zugspitze z lękiem wysokości. Ostatnie 300m było dla mnie bardzo trudne, ale dałam rade. Teraz zastanawiam się nad wejściem na Alpspitze, ale trasa jest dużo trudniejsza z tego co widze na zdjeciach. Polecicie wejście komuś kto chce przełamać swój lęk? Czy lepiej zacząć od łatwiejszego szczytu? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alpspitze jest dużo łatwiejsze niż Zugspitze. Więc możesz śmiało uderzać. Ekspozycja miejscami spora, ale trasa jest bezpieczna i dobrze ubezpieczona. Zdjęcia czasem nie oddają rzeczywistości :) Powodzenia!

      Usuń
  3. Właśnie widziałam pana post z Zugspitze, wygląda groźnie. Ja wchodziłam najdłuższą trasą, którą można pokonać bez sprzętu. Dlatego zastanawiam się nad Alpspitze, bo chyba nie ma już łatwiejszej trasy na ten szczyt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Via ferrata na Alpspitze nie jest zbyt trudna technicznie, ale 2 rzeczy są konieczne: sprzęt ferratowy (uprząż + lonża + kask) oraz "odporność" na ekspozycję. Miejscami jest pod nogami sporo "powietrza", ale mając sprzęt człowiek czuje się naprawdę bezpiecznie. Powodzenia

      Usuń
    2. Zapomniałem dodać, że jest inna, nie-ferratowa trasa na Alpspitze, podobno bardzo "ruchoma" i trudnościami dorównująca ferracie, ale sam jej niestety nie sprawdzałem. Ferrata jest bardzo widokowa i daje dużo satysfakcji.

      Usuń
  4. Rozumiem. Dziekuje bardzo za informacje :)

    OdpowiedzUsuń