sobota, 13 sierpnia 2016

Mięguszowiecka Przełęcz (pod Chłopkiem) - 2016-07-23

         Po długim  (4 dni) oczekiwaniu na pogodę i udanej wyprawie na Krywań (patrz relacja z Krywania) postanowiliśmy zrobić przynajmniej dzień przerwy (na regenerację mięśni :) ) od Tatr Wysokich i wyskoczyć do Ojcowskiego Parku Narodowego w Dolinę Prądnika. Pogoda fantastyczna, cały dzień na Jurze bardzo udany. Wiele udało się zobaczyć (Zamek w Pieskowej Skale, Maczuga Herkulesa, Grota Łokietka, Zamek Ojcowski), ale wiele też jeszcze zostało do zwiedzenia w tej okolicy. Dodatkowym "przyciągaczem" jest też niezaprzeczalnie lokalny specjał, jakim jest pstrąg ojcowski... Na pewno tam jeszcze wrócimy!

        Pogoda nadal dopisywała, więc nazajutrz uderzyliśmy na Mięgusze (brakło pogody w zeszłym roku, więc trzeba było wyrównać rachunki w tym roku). Pobudka o 4:30. Tradycyjnie 1,5h półświadomej "drzemki" za kierownicą, po czym około 6tej znaleźliśmy się na parkingu w Palenicy Białczańskiej i tu, ku naszemu zdziwieniu parking był już prawie pełny. Jego część jest obecnie wyłączona z ruchu ze względu na trwające prace rozbudowawczo/remontowe.
Wyruszyliśmy na "szlak" ok. 6:10 kierując się przez znienawidzoną "ceprostradę" do Morskiego Oka.


Mięgusze widać z daleka :) My skupiamy się na naszym celu, czyli na Przełęczy Mięguszowieckiej (pomiędzy Czarnym Szczytem Mięguszowieckim  {szczyt z lewej strony} i Pośrednim Szczytem Mięguszowieckim {szczyt w środku}).


Im bliżej jesteśmy i wyraźniej widać cel, tym bardziej zastanawialiśmy się jak i czy w ogóle, da się tam wejść ;P Po lewej stronie na przełęczy stoi "skała - chłopek", stąd też mówi się o Mięguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem...
  
W końcu po 1,5h docieramy nad Morskie Oko. Tłumów nie ma (... jeszcze). Chwilę przeznaczamy na uzupełnienie węglowodanów we krwi, po czym niezwłocznie ruszamy dalej okrążając Moko z lewej strony...
  
Moko-wski schron z drugiej strony stawu...
  
Powoli pniemy się do góry czerwonym szlakiem nad Czarny Staw pod Rysami
  













Po lewej, spomiędzy "zarośli" prześwituje przelew z Czarnego Stawu pod Rysami do Morskiego Oka















Nad Czarnym Stawem pod Rysami już trochę więcej ludków. Mamy nadzieję, że oni wszyscy idą na Rysy ;)

Słońce świeci nad granią i pięknie widać pod słońce Żabiego Kapucyna i Żabią Lalkę... 









  
Na szlakowskazie jeszcze tylko 2h10 na "Chłopka". My wiemy, że na pewno zejdzie więcej. Przecież robi się zdjęcia ;P Do tego mamy jeszcze "w nogach" przedwczorajszy Krywań. Poza tym przecież nie po to się chodzi w góry, żeby odbierać sobie całą przyjemność z niespiesznego obcowania z tak niesamowitymi "okolicznościami przyrody" :)













Ruszamy do góry zielonym szlakiem. Teraz "zlewisko" z Czarnego Stawu widoczne jest doskonale...













Przy pierwszym przystanku na szlaku poznajemy Krzyśka. Dalszą część trasy wędrujemy razem. Gorąco pozdrawiamy!












Pewnie nie ja pierwszy mam tu lansiarską fotę :) Nawiasem mówiąc całkiem niezła miejscówka na popołudniową drzemkę ;)
Czarny Staw pod Rysami
  
Morskie Oko też zmieniło swój kształt :)
 
Niewiele wyżej spotykamy na szlaku kozicę.  Pasła się jakieś 5m od nas. Porozglądała się, zapozowała jeszcze do kilku zdjęć, po czym niespiesznym krokiem oddaliła się w tylko sobie znanym kierunku ;)
   
















Przez chwilę szlak prowadzi bardziej ostro pod górę, po skałach, a tuż obok spływa okresowy (jak mi się wydaje) wodospadzik. Pod słońce wygląda cudnie! Ja korzystam z okazji i oddaję się chwili sam na sam z górską bryzą :)
No i wreszcie w obiektywie można uchwycić oba stawy na raz :)
  
Czarny Staw Pod Rysami nabrał nienaturalnie lazurowego odcienia. Dlaczego "Czarny"? Nie wiem, może nie muszę :)
  















Szlak staje się jeszcze bardziej stromy. Ułatwieniem jest kilka (!) na całej jego długości klamer. Łańcuchów nie zainstalowano, choć nie wydaje się, żeby były tu niezbędne. Dreszczyk emocji jest przecież tak przyjemny ;P














Ostatnie klamry przed nami. Wytyczający szlak (zielony) nie byli zbyt rozrzutni, o ile dobrze pamiętam to było ich w sumie całe 7 (może 6).














   













Tutaj widok na kominek z poprzedniego zdjęcia, tyle że z nieco innej perspektywy...















 

















Morskie Oko z większego pułapu :) 

No i w końcu wydrapaliśmy się na Kazalnicę. Stanowi ją koniec żebra odchodzącego z Czarnego Mięgusza. Szlak prowadzi wąską ścieżką na grzbiecie owego żebra. Lepiej będzie to widać na zdjęciach zrobionych z większej wysokości (patrz poniżej)
 


Radośnie na Kazalnicy
 















Z Kazalnicy rozciąga się najpiękniejszy (przynajmniej jaki znam) widok na Rysy. Fajnie powspominać, mając teraz Rysy przed sobą, wyprawę z zeszłego roku. Możecie o niej poczytać TUTAJ.
Jeszcze raz lazur Czarnego...
 

  













Jako, że miejsce urodziwym jest niesamowicie, zabawiliśmy tu dłuższą chwilę rozkoszując się widokami wokół...














Po naładowaniu akumulatorów ruszamy pod górę granią, aż pod ścianę Czarnego Mięgusza...
Jeszcze tylko jedno zbliżenie na Rysy... Nie jest to szczyt wybitnie piękny, ale coś w sobie ma. Dla nas jest w końcu dachem Polski :)



Kazalnica z oddali prezentuje się jeszcze lepiej
 

No to czas napierać do góry...


  















Teren jest ciekawy i zróżnicowany więc droga się nie dłuży...


















Jesteśmy już blisko przełęczy...


No i w końcu dotarliśmy. Przełęcze mają to do siebie, że zazwyczaj są ciekawe widokowo. Tutaj widok na południowy zachód, na stronę słowacką i Hińczowe Stawy...
  












Od strony wschodniej Czarny Mięguszowiecki Szczyt. Był pierwotnie plan żeby na niego się wdrapać (co prawda szlaku turystycznego nie ma, ale wejście od strony Hińczowych stawów zajmuje niecałe pół godziny. Widmo trasy, która pozostała jeszcze przed nami (czytaj powrót, w tym 9km ceprostradą), skutecznie nas od tego pomysłu odwiodła. Teraz może troszkę tego żałujemy... przynajmniej ja :)

Rzut oka na Moko ;)
  















Miegusz Czarny wygląda od tej strony dość monumetalnie, ale od strony południowo-wschodniej nie jest aż tak stromo...

Pamiątkowe zdjęcie z Krzyśkiem, kompanem naszej wyprawy na Przełęczy Mięguszowieckiej - gorąco pozdrawiamy! Trzeba się jeszcze kiedyś zgadać na jakąś tatrzańską eskapadę :)
  
Kazalnica w drodze powrotnej skąpana w słońcu... klasyka gatunku :)
  














Kominki w zejściu nie sprawiają takich problemów jak nam się wydawało, ale osoby z nieujarzmionym lękiem przestrzeni/wysokości będą miały z pewnością problem ;)














Czas na ochłodę :) nie ma niczego lepszego jak po trudach wędrówki schłodzić rozpaloną twarz zimną wodą z górskiego strumienia... (no może poza równie chłodnym browarem - przyp. autora)

      Najlepsze na "deser" - Morskie Oko oblężone i to dookoła. Ludki zaczynały biesiadować nad Mokiem już od strony Czarnego Stawu pod Rysami... jakiś obłęd. Teraz pozostała nam jeszcze najbardziej znienawidzona część wyprawy w te rejony Tatr, czyli ok. 9km ceprostradą na Palenicę...

       Podsumowując trzeba powiedzieć, że szlak na Mięguszowiecką Przełęcz (pod Chłopkiem) ze względu na miejscami dużą ekspozycję i znikomą ilość sztucznych ubezpieczeń na szlaku, nie za bardzo przeznaczony jest dla osób z małym doświadczeniem górskim. Jest za to (i tego z cała pewnością nie można mu odmówić) niezwykle widokowy. Trasa jest długa (zwłaszcza jeśli startuje się z parkingu w Palenicy Białczańskiej jak my) i w poziomie liczy sobie w sumie 27km. W pionie z parkingu jest 1620m podejść (ale przewyższenie względem parkingu wynosi 1330m)  My przeszliśmy tą trasę w 10,5h ale jak zawsze nie było nam spieszno, bo robiliśmy przy tym sporo zdjęć, a i dwa dłuższe odpoczynki się przytrafiły.