wtorek, 11 lipca 2017

Via ferrata Kysel (Słowacki Raj) - 2017-06-24


        O istnieniu via ferraty (czyli "żelaznej drogi" nazwanej od stalowej liny która ją wytycza) w Słowackim Raju dowiedziałem się w grudniu 2016 roku. Faktycznie ferrata została otwarta w sierpniu tegoż właśnie roku. Wiedziałem, że w 2017 musimy ją odwiedzić. Pierwotne plany przewidywały 20. maja, ale gdy przed samym wyjazdem okazało się, że ferrata Kysel (podobnie jak słowackie szlaki w Tatrach powyżej schronisk) jest otwarta dopiero od 15. czerwca plany szybko zmodyfikowaliśmy i zamiast do Słowackiego Raju pojechaliśmy z naszą latoroślą na Rusinową Polanę i Gęsią Szyję. I wiecie co - też było fajnie! Czas spędzony z rodziną w komplecie jest zawsze udany. Cieszy mnie szczególnie to, że "młoda" coraz odważniej sobie poczyna na skałach ;)
        Jak to mówią "co się odwlecze to nie uciecze". Na ferratę pojechaliśmy ponad miesiąc później, bo 24. czerwca. Pogoda wymarzona (choć jeszcze dzień wcześniej było burzowo)! 


Na parkingu w Podlesoku zameldowaliśmy się ok. 7:30 (opłata parkingowa wynosi 3,00EUR). Buda na parkingu czynna jest bodaj od 7:00 (a trzeba przecie wykupić bilet do "bram raju" za 1,50EUR oraz dodatkowe ubezpieczenie (jak ktoś lubi czuć się "bezpieczniej" za 0,50EUR)...


To jeszcze nie koniec opłat, bo wybierając się na ferratę HZS Kysel należy jeszcze uiścić opłatę w wysokości 5,00EUR za możliwość przejścia się nią. Dziwne jest to, że "vstupenkę" na ferratę można nabyć w recepcji (100m dalej) a nie w kasie Parku. W dodatku recepcja czynna jest od 8:00 (teoretycznie, bo w weekendy zapewne wcześniej - pewnie co najmniej od 7:30). Jeśli ktoś nie ma zestawu ferratowego (uprząż + lonża + kask) to może go wypożyczyć w tym samym miejscu za 10,00EUR.














My mamy swój sprzęt, więc poprzestajemy tylko na "vstupence"



















Dochodzimy niebawem do pierwszego rozwidlenia i stajemy przed pierwszym dylematem: którym szlakiem iść? Postanowiłem nie przesądzać sprawy przed mapą jeszcze w domu, ale zadecydować na miejscu. 











Musimy dostać się do Klastoriska.
Niebieskim przez Przełom Hornadu (potem zielonym) będziemy wracać - więc odpada. Zielony przez wąwóz Sucha Bela też już znamy z zeszłego roku - jest "przeciekawy", lecz wymagający fizycznie (głównie ze względu na nagromadzenie drabinek). Postanowiliśmy go 2gi raz też nie powtarzać, a przynajmniej nie teraz przed ferratą (choć sam szlak przez Suchą Belę gorąco polecam - opis znajdziecie TUTAJ).
Wybieramy więc na razie czerwony. 



















Wchodzimy w las i zaraz wita nas wiewiór na drzewie :) Jak to niedawno zostałem poinstruowany - jest "czarna" więc góry blisko :P



























Dochodzimy do 2go rozwidlenia i teraz mamy prawdziwy dylemat: żółty czy czerwony? Szlaki z oznaczeniem "C" (od słowackiego "cesta" czyli śceżka to oznaczenie szlaków rowerowych).
Postanawiamy wybrać szlak żółty, który poźniej przejdzie w zielony...



























W Słowackim Raju nawet oset wygląda niezwykle ;)















Ten szlak to dobry wybór - niezłe widoczki mamy po drodze

















Dochodzimy do skrzyżowania ze szlakiem zielonym i kontynuujemy wędrówkę w kierunku Klastoriska
























Gdzie przy użyciu naturalnych izotoników oddajemy się radosnemu nawadnianiu :)
Ku naszemu zaskoczeniu jesteśmy pierwszymi klientami bufetu (mam wrażenie, że niedługo wcześniej otwartego)













To cała nasza ekipa - nasza dwójka i kolega z pracy Jurek. Z Jurkiem wybieramy się w sierpniu w Alpy Bawarskie, głównym celem jest ferrata na Zugspitze. Ta słowacka ferratka jest więc dla nas "rozgrzewką" :) Po chwili odpoczynku wybieramy szlak żółty na "Kysel, Ustie", gdzie zaczyna się ferrata...



















Flora wokół powala...














Widoki wokół upewniają mnie w przekonaniu, że wizyta na Małej Fatrze to tylko kwestia czasu :)
















Szlak zejściowy (żółty) jest stromy acz dobrze ubezpieczony. Na dole łydki zaczynają "żyć własnym życiem" :)















W końcu dochodzimy do "Ustie Kysel" gdzie zaczyna się tak długo wyczekiwana ferrata












W zeszłorocznych opisach szlaku doczytałem się informacji, że początek szlaku jest zalany i dobrze mieć przy sobie "zmienne obuwie", aby nie brodzić po kostki w butach, w których potem przyjdzie nam pokonywać ferratę. Mamy ze sobą sandały do "zamoczenia". Stan rzeczy najwidoczniej uległ zmianie od zeszłego roku, bo na początku szlaku pojawiło się sporo klamer umieszczonych na wysokości ok. 0,5m, pewnie po to aby umożliwić przejście suchą stopą :) tak więc sandałki ciągnęliśmy niepotrzebnie...


















A co tam na rozgrzewkę...

Ubieramy się w szpej i atak!





























"0,5m ferrata" to kończy się to zaczyna :)
Wąwóz Kysel został w zeszłym roku udostępniony po 40-letniej przerwie dla ruchu turystycznego. Chwała Wam za to południowi sąsiedzi :)























Jedno jest pewne: ta zieleń od zeszłego roku na pewno się nie zmieniła. Nadal jest tak dzika, że aż poraża zmysły (a przynajmniej takiego domorosłego "fotografa" jak ja)




























Pierwsza przeszkoda na drodze to barykada ze zwalonych drzew.














Belki są śliskie, bo płynie między nimi woda, która bez wątpienia dodaje całości uroku...















No i wreszcie właściwa ferrata, co prawda niektóre fragmenty można pokonać dołem :P ale co tam, nie po to ktoś powiesił linę, żeby iść dołem no nie? :P






























Ok, teraz jesteśmy na ferracie "właściwej" :)






























Mimo nabierania wysokości człek czuje się bezpiecznie. 





























Trasa wiedzie wzdłuż strumienia, który kaskadami i wodospadami spływa w kierunku przeciwnym do naszego :)





























Jeśli ktoś był już na Suchej Beli, to szlak ten dosyć ją przypomina z tym, że nie poruszamy się po drabinkach a po ścianie, również często przechodząc nad wodospadami...
























Kolejna belkowa barykada...






























Często przechodzimy nad wodospadzikami i innymi pomniejszymi kaskadami...




























W swoim żywiole :)
 






























Kaplnkovy Vodopad...































Żona dzielnie walczy "w skale" :P














Nie dziw, że gdy nie było tam ferraty to szlak pozostawał zamknięty dla turystów...


















Miejscami idziemy w lekkim przewieszeniu, bo oprócz tego że skała przybliża się do nas, to jeszcze kąt zwiększany jest przez kotwy stalowej liny... jest fajnie!

























A to je Vodopad v Temnici :)
Hehe nie mogłem się powstrzymać






























Dla mnie to jedno z 2 najpiękniejszych miejsc na trasie (2gie jeszcze przed nami)





























Przechodzimy na sąsiednią ścianę...






























A to jest reklama karabinka Petz Vertigo <lol>































Spacerek... z pieskiem :)


























"Look at the picture and say what's wrong?" 

Czasem (no ok, często) jestem tak pochłonięty tym co widzę w obiektywie, że zapominam o przepinaniu. Musiało to nieźle wyglądać: idę i nagle zatrzymuję się szarpnięty lonżą jak pies pociągnięty przez pana za smycz :) Apropos, NIE POZWALAJCIE NIKOMU WAS PRZEPINAĆ! (no chyba, że jest to żona/mąż/dziewczyna/chłopak, której/emu jak ja bezgranicznie ufacie :]  )
















Teraz już sami rozumiecie jak cierpiałem gdy w grudniu zobaczyłem zdjęcia z tej ferraty i musiałem czekać do lata żeby tu być :)





























Moja Luba w nietypowej ramce :P
































Docieramy do Wodospadu Obrovskiego czyli zwieńczenia ferraty (która formalnie kończy się na mostku nad wodospadem, przynajmniej dotąd jest płatna). To nie oznacza jednak, że dalej nie będzie lin i klamer (jak nam się wydawało pierwotnie)


















Jeszcze pamiątkowa fota z Obrovsky'm i...
































... zaczynamy niemal pionowe wspinanie po klamrach mając wodospad po prawej stronie. Tu dobra rada dla męskiej części czytelników: żeby zapewnić sobie wyborne doznania estetyczne puśćcie proszę  panie przodem ;)






















Na górze przechodzimy przez bramkę i wchodzimy na mostek, z którego możemy podziwiać wodospad z góry...
































To właśnie zdjęcie z mostka





























Dalej szlak prowadzi nas do rozstaju "Kysel Rozcestie" częściowo po "stupackach" a częściowo po...




























...ferracie Kysel. Tak, nadal jesteśmy jeszcze w wąwozie Kysel (Roklina Kysel)
































Miejscami jest jeszcze nawet całkiem stromo :P





























Na rozstaju wybieramy niebieski szlak w kierunku Klastoriska (tak, tak byliśmy już dziś tutaj)






























No i w Klastorisku przy piwie (ja niestety przy radlerku) dumamy nad tym co dalej? Uradziliśmy w końcu, że wracamy przełomem Hornadu do Podlesoka. Ja optowałem za Tomasovskym Vychladem (piękne urwiska), ale zostałem przegłosowany. Może kolejnym razem...








Nieopodal schroniska znajdują się ruiny średniowiecznego klasztoru... My wybieramy szlak żółty zdążając najkrótszą drogą w kierunku rzeki Hornad















Przełom Hornadu lepiej opisałem podczas zeszłorocznej eskapady, wtedy też pokonaliśmy większy odcinek przełomem Hornadu (relacja TUTAJ).




























Stupackove love ;)






























Po prawej stronie tego kadru znajduje się most przez który przechodzimy i kończymy przygodę z przełomem Hornadu. A że most nie jest zbyt urokliwy więc nie będzie mi "psuł" kadru :P

Dalej laskiem idziemy do Podlesoka...
























Gdzie w restauracji "Orla" (zaraz przy parkingu) oprócz "smazenego syra" nie mogło oczywiście czego zabraknąć? KO-FO-LI !!!










Czas na małe podsumowanie. Trasa którą wybraliśmy miała ok. 21km długości (nie zapominajcie o ok. 1km przewyższenia) i zajęła nam (bez spiny, z 2ma pobytami w schronisku) ok. 8h. Warto tam by wcześnie, tym bardziej jeśli wybieramy się w weekend (my byliśmy w sobotę) bo potem jest tłoczno. My przed wodospadem Obrovskim natknęliśmy się na grupkę "kolonistów". Dla kogoś kto nie był jeszcze na ferracie na pewno będzie to ciekawe doświadczenie, ale wierzcie mi będziecie je mile wspominać. Sprawy związane z dojazdem itd - my wybraliśmy przejście w Jurgowie. Warto korzystać z nawigacji (POU Auto camping Podlesok). Droga jest prosta, im bliżej celu tym lepiej oznaczona.

A do tego jakże urokliwa...

Gdy zobaczyłem ten obrazek o razu lewy kierunkowskaz i w pola... :) Takie skrzywienie

Ferrata Kysel to dla mnie miejsce fantastyczne, gdyby nie ten pomysł HZS, pewnie nadal wąwóz Kysel pozostawał by niedostępny dla ruchu turystycznego. Czy jest konkurencją dla bardzo popularnej Suchej Beli - wg mnie nie. To jest trasa poprowadzona, co prawda podobnym terenem, ale ze względu na swój charakter angażująca turystę w zupełnie inną aktywność, a przez to zapewniająca zupełnie inne doznania. Ja ze swojej strony mogę tylko gorąco polecić. Dla niektórych to może być ciekawy początek przygody z ferratami...